Gdybym wtedy odniosła sukces – dziś nie byłabym Kobietą Spełnioną. Tak odważną tezą, chcę się z Tobą podzielić.
Był czerwcowy czwartek, mecz. Dobre towarzystwo, pyszne jedzenie. Beztroski nastrój udzielił się również mnie. Mimo, że czekałam na wynik egzaminu. W moim przekonaniu, decydującym o dalszym życiu zawodowym. Popołudniowa wiadomość całkowicie zwaliła mnie z nóg. Oblałam. Poczucie porażki, kompromitacji, zgnębienia, bezsilności i frustracji zagościło w moim sercu na długo… W jednym momencie wizja mojego nowego życia zawodowego runęła w gruzach. Mimo, że opracowałam doskonały plan, mimo, że w jego realizację ja i mi bliscy włożyli wiele wysiłku – poniosłam sromotną porażkę.
Miałam sprawnie, bez większych komplikacji pochwalić się nowemu pracodawcy międzynarodowym certyfikatem z zarządzania, biznesowymi studiami podyplomowymi i szlifowanym cały rok angielskim. I w atmosferze tych fajerwerków wkroczyć na rynek pracy jako młoda mama z 4-letnim stażem. I dobrze żyć.
Żyć? (śmiech). Z obawą myślę o tym, co by się wydarzyło gdybym ten egzamin zdała? Gdzie bym teraz była i czym się zajmowała? Jakie uczucia w moim sercu pielęgnowała? Tego już się jednak nie dowiem.
Wiem za to jak jest dzisiaj.
Dzisiaj na tą sytuację patrzę chłodniej. Spokojniej. Dziś to doświadczenie traktuję zbawiennie. Szłam pewną drogą, racjonalnych wyborów. Tylko na milimetr wychodzącą poza moją strefą komfortu. Drogą, która nie odwoływała się do moich wewnętrznych pragnień, nie pytała o moje talenty i wartość, nie brała pod uwagę moich marzeń i wizji życia. Drogą, która jak pachołki omijała wszelkie ryzyka poniesienia porażki. Jałową.
Zawsze kierowałam się w życiu rozsądkiem. Zawsze uciekałam przed tym co boli, co niesie ryzyko porażki. Uciszałam swoje pragnienia, które w żadnym stopniu nie pasowały do mojego dotychczasowego życia. Bałam się rewolucji, cudzych opinii i kompromitacji. Jak spłoszony zając uciekałam przed myślami o zmianie ścieżki zawodowej. Wyznacznikiem moich wyborów była deklaracja złożona po egzaminie dojrzałości w wieku 19 lat. Nie liczyło się to kim chcę dziś być, tylko to na co się kiedyś zdecydowałam. Nigdy wcześniej nie podarowałam sobie prawa do zmiany. Nigdy wcześniej nie poznałam uczucia spełnienia.
Dziś idę zupełnie inną drogą. Nie omijam pachołków. Nie uciekam jak zając przed nowym, rozwijającym mnie wyzwaniem. Każdego dnia składam sobie nową deklarację. Każdego dnia na nowo pytam siebie kim chcę być? Każdego dnia na nowo uczę się słuchać mojego wewnętrznego głosu, a nie cudzych opinii. Każdego dnia od nowa staję się dla siebie Samopomocą, a nie samokrytyką.
I dziś już wiem, że tylko cele wypływające z serca, których ryzyko porażki jest wysokie w przyszłości obdarowują SPEŁNIENIEM.